Początkiem wieczerzy wigilijnej w tradycji chrześcijańskiej były w dawnych wiekach wielogodzinne widowiska kościelna, na które wierni przynosili jedzenie i napoje. Tradycja dzielenia się opłatkiem pochodzi od prastarego zwyczaju eulogiów, jaki zachował się z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Eulogia – obdarowywanie się chlebem nieofiarnym – była powszechna w pierwszych wiekach naszej ery w południowej Europie i stamtąd zwyczaj ten przedostał się do Polski. Samą wieczerzę wigilijną słusznie można też nazwać przypomnieniem dawne agape – uczty pierwszych chrześcijan na pamiątkę wieczerzy Pańskiej. Widać więc wyraźnie, że przemieszanie obrzędów rzymskich, greckich, bliskowschodnich (kult Miry) i prasłowiańskich – z tymi, które wniosło chrześcijaństwo – jest bardzo duże. Oczywiście, chodzi o formę. Dwa tysiące lat chrześcijaństwa ugruntowały ostatecznie wszędzie chrześcijańską treść tego święta.
Od niepamiętnych czasów, od słowiańskich uczt zadusznych, kolacja wigilijna składa się z potraw postnych, co dało wyraz staropolskiej nazwie – „postnik”, „pośnik”. Na Litwie wieczerza wigilijna nosiła nazwę „kutia”, „kucja” – od nazwy potrawy, która stanowiła podstawę zaduszkowej uczty Słowian. Inne stare nazwy wigilijnej kolacji – to „kolenda„, „Pańska Wieczerza„. W miarę upływu czasu przyjmować się zaczęła „wigilia„. Pochodzi ona od łacińskiego słowa „vigiliare” – czuwać, „vigillie” – czuwanie. Pierwotne słowo to znaczyło: straż nocna, nocne czuwanie. Noc dzieliła się na cztery straże, cztery zmiany warty, tj. vigille. W kościele katolickim wigilią zwie się każdy dzień poprzedzający większe święto i jest to zawsze dzień postny. W tym znaczeniu słowo „wigilia” używane jest, choć rzadko, w języku potocznym do dzisiaj (np. „w wigilię imienin, urodzin”)
Do tradycji wigilijnych należy, aby do wieczerzy zasiadała parzysta liczba osób, ponieważ nieparzysta liczba ucztujących wróżyć miała rychłą śmierć jednego z biesiadników. Najbardziej obawiano się liczby 13, uważanej za złowieszczą liczbę przy wieczerzy w Ogrójcu, gdzie Chrystus siadł do stołu z 12 apostołami. „Feralna trzynastka” pochodzi właśnie stąd. Jeżeli w gronie rodziny i siadających razem domowników liczba osób była nieparzysta, to dawniej – starym pięknym zwyczajem – zapraszano do stołów szlacheckich kogoś ze służby lub czeladzi, a chłopi i mieszczanie zapraszali chętnie na wigilię żebraków, także na pamiątkę tego, że Chrystus jadał społem z ubogimi. Przy stole siadano zwykle według wieku, aby jak mawiano „tymże umierać porządkiem”.
Wieczerza wigilijna rozpoczynała się zawsze wspólną modlitwą i do końca miała charakter uroczysty i poważny. Nikomu oprócz gospodyni nie było wolno wstawać od stołu, ani nawet rozmawiać; jedzono „poważnie, w milczeniu…między jednym kęsem a drugim łyżkę podnosili do góry, albo trzymali w ręce, nie kładąc na stole ani na chwilę…” Podczas jedzenia zachowywano „…pospolicie uroczysty spokój, także oprócz gospodarza nikt głośno nie mówi, lub że tylko starsze osoby rozmawiają, a inni migami się porozumiewają, co komu potrzeba. Czynią to dlatego, aby w roku nie było kłótni w domu, lub żeby w przyszłym roku nie byli gadułami…”. „Strzegą się jeść łakomie. Uważają, żeby nikomu nie upadła łyżka, ten bowiem umiera w ciągu roku…” (E. Janota: „Lud i jego zwyczaje”). „…A chociaż głodni byli, boć to cały dzień o suchym chlebie, a podjadali wolno i godnie… Jedli długo i mało kiedy, jeśli tam które rzekło jakie słowo, więc ino skrzybot łyżek o wręby się rozlegał i mlaskanie…”. ( Wł. Reymont: „Chłopi”).
Jeszcze w XIX wieku na wsi wieczerzę wigilijną spożywano w jednej, pięknie ozdobionej, glinianej miski, którą stawiano na opłatku. Jeżeli opłatek przykleił się do miski, wróżyło to dobry urodzaj tego, z czego zrobiona była potrawa.
Natomiast według dawnych zwyczajów ilość obrzędowych potraw wigilijnych powinna być nieparzysta – 5 lub 7 u chłopów, 9 u szlachty, u arystokracji – 11, 13.
Ubodzy, aby dopełnić zwyczajem uświęconą ilość potraw, gotują niektórych tylko na skosztowanie, a co trzeba krajać nożem, to przyrządzają zwykle w przeddzień wigilii, ażeby o ile można najmniej używać ostrych narzędzi w dniu uroczystym”
Z. Gloger: „Z notatek…”
Przeróżne były tłumaczenia tego zwyczajowego wymogu co do ilości potraw: 7 – ilość dni tygodnia, 9 – „na pamiątkę dziewięciu chórów anielskich”. W zamożnych domach staropolskich istniał zwyczaj przyrządzania na kolację wigilijną – oprócz innych potraw – dwunastu dań rybnych – „na pamiątkę 12 apostołów„. Podawano więc smażone dzwonka ryb, karpie, szczupaki, karasie i to w ten sposób, że ten sam gatunek ryb był podawany w rozmaitej formie. Był karp smażony i karp po polsku – w szarym sosie z rodzynkami i migdałami, karaś smażony i karaś w śmietanie, lin z grzybami i lin w czerwonej kapuście, szczupak po żydowsku i szczupak w sosie chrzanowym, sandacz z jajkami i sandacz w jarzynach itd. itd.
Przeszły do legendy wigilie o daniach z ryb tak olbrzymich, że nie mieściły się na żadnym półmisku i trzeba było pod nie robić specjalne deski obszywane serwetami. Teraz – gdy współczesność niemal że wymazała z języka polskiego wyrazy „ród”, „familia” – i o dwunastu daniach rybnych na wigilię także nikt nie myśli.
Nieparzysta liczba potraw miała – magicznie – zapewnić urodzaj w przyszłym roku. Wierzono także, że potrawy na wieczerzę wigilijną powinny składać się ze wszystkich płodów pola, sadu, ogrodu, lasu i wody. Gdyby które opuszczono, nie obrodziłyby w roku przyszłym. Stary zwyczaj nakazywał bodaj skosztowanie każdej potrawy, gdyż w przeciwnym wypadku, tego czego nie spróbowano, zabraknie w przyszłym roku.
Według starych zwyczajów bardzo ważną rzeczą było przygotowanie ozby jadalnej i nakrycie stołu. Cały pokój powinien przypominać stajenkę betlejemską: