Każde zdarzenie w tym dniu stanowiło podstawę do wróżb i przepowiedni przyszłości. W dniu tym niezwykle niechętnie pożyczano, wydawano coś z domu, mniemano bowiem, że kto w wigilię coś z domu swojego wydaje, ten niczego się nie dorobi. Dla tego czarodziejskiego wpływu wigilii na cały rok w ten dzień nie cerowano i nie szyto, ażeby „nowe się nie darło”. Żebracy nie chodzili po prośbie bojąc się, że przez cały rok chodzić będą i niczego nie dostaną.
Rano przy obrządku należało uważać, aby pierwszy do domu wszedł mężczyzna, a nie kobieta. Przyjście mężczyzny wróżyło na cały rok zdrowie, kobieta zaś przynosiła przez cały rok chorobę. Rano myto się w zimnej wodzie, do której wkładano kilka monet srebrnych, a nawet złotych,
a gdzie nie ma ani jednych, ani drugich – to miedzianka
Myjąc się dotykano ręką monet, żeby być silnym jak kruszec, z którego zrobiono monetę, i żeby się
pieniądze człowieka trzymały
Pamiętano także, aby przy wieczerzy mieć przy sobie pieniądze – bo wtedy będą przez cały rok. Oplatano stół łańcuchem, aby chleb się go zawsze trzymał, a żelazo pod stołem miało także chronić ziemię przed ryciem kretów. Wymiatając przed wieczerzą izbę czyniono to zawsze w kierunku „od drzwi” aby nie odganiać kawalerów.
Wróżono z pogody – dzień jasny obiecywał, że kury się będą dobrze niosły, pochmurny – gwarantował obfitość mleka. Obfitość miodu zapewniała jemioła. Po południu przed wieczerzą gospodarz zbijał obuchem (nie ostrzem) siekiery upatrzoną jemiołę i rzucał ją w dół. Drugi człowiek łapał ją w powietrzu, jemioła nie powinna dotknąć ziemi. Taką jemiołę wraz z woskiem wkładano do uli, miała ona wpływać na obfitość miodu.
Wiele wigilijnych wróżb dotyczyło zamążpójścia i ożenku. I tak, pochmurne niebo wróżyło zamążpójście pannom starym i bogatym, jasne – młodym i biednym. Pod koniec wieczerzy wigilijnej wróżono sobie ze źdźbeł siana spod obrusa: jeśli dziewczyna wyciągnęła zielone:
w zapusty przywdzieje ślubny wianek
gdy zwiędłe
trzeba będzie jeszcze na męża poczekać
a jeśli żółte – to całkiem zła wróżba
umrze jako stara panna
Wyciągano kłosy ze snopów, wycierano ziarenka i liczono je: do pary – szybkie małżeństwo zapowiadały, nieparzyste oznaczały dłuższą samotność. Młodzi ludzie nabierali na łyżkę kutię i rzucali ją do góry. Jeśli ziarna przylgnęły do sufitu – była to wróżba szybkiego małżeństwa. Po kolacji dziewczęta wychodziły przed dom i wołały głośno; z której strony echo odpowiedziało, z tej przyjdzie mąż. Wróżono też przy użyciu trzech talerzy, w których była woda, piasek, gałązka świerku, symbolizujące chrzciny, śmierć, zamążpójście. Talerze stały w ciemnym miejscu i zależnie od tego, kto który wskazał, to mu było pisane w przyszłym roku.
Po wieczerzy wigilijnej zlewano wszystkie resztki jedzenia do większej miski, gospodarz łamał opłatek, a potem chleb na tyle kawałków, ile miał koni i bydła. Opłatki i chleb wkładano do miski, a potem gospodarz szedł do stajni i dawał jeść najpierw koniom – dziękując im za ciężką pracę, potem cielętom –
żeby się dobrze darzyły
a potem krowom – aby mleko dawały. Na Podhalu „innej żywinie”, a więc świniom, kurom itp. wigilijnego jadła nie daje się wcale. Nie daje się też psu, ponieważ
szczekał raz na Pana Jezusa
Natomiast na Górnym Śląsku w wigilię dawano krowom masło, chleb, miód i struclę, aby miały dużo dobrego mleka. Gąsiorowi, kogutowi i psu dawano pieprz i czosnek z chlebem, aby każdy z nich był bardzo zły i dobrze gospodarstwa strzegł. Kurom dawano groch, aby dobrze jajka niosły, bydłu i koniom dawano bób –
aby się chowało i pięknie wyglądało
Inną grupą obrzędów wigilijnych – mających początki w prastarych zwyczajach pasterskich i rolniczych Słowian – jest kult drzewa. Kult ten uprawiano w celu wniesienia do każdego domu dobrodziejstw związanych z mocą żywego ducha drzewa. Według wierzeń ludowych – świerk, jodła i sosna zawierają w życiodajne moce i mają niezwykłe właściwości. Echo tych wierzeń widać do dziś w naszych obyczajach choinkowych. Ale szacunkiem otaczano wszystkie drzewa.
Po wieczerzy wigilijnej wychodzono gromadnie do sadu, potrząsano drzewami budząc je na urodzaj. Gospodarze pukali w drzewa obuchem siekiery (nie ostrzem), grozili drzewom, pytając:
Będziesz rodziło, czy nie będziesz rodziło?
a domownicy w imieniu drzew przyrzekali bogaty urodzaj. Powrósłami skręconymi ze słomy rozesłanej pod wigilijnym stołem obwiązywano drzewka na „urodzaj”. Gospodyni piekąc chleb w wigilijny dzień, nie umywszy rąk z ciasta wychodziła do sadu, podchodziła do drzew mało urodzajnych i obejmując je oblepionymi ciastem rękami prosiła:
ródźcie
Po powrocie z Pasterki wszyscy domownicy szli do sadu i potrząsając drzewami mówili:
obudźcie się, bo narodził się Jezus Chrystus
W tradycji ludowej przemieszanie pradawnych zwyczajów z obrzędowością i wiarą chrześcijańską tworzy mozaikę bardzo skomplikowaną.