Na Górnym Śląsku – w pokoju, ma się odbyć wieczerza wigilijna – roztrząsano na podłodze słomę, aby podczas kolacji pokój przedstawiał i przypominał miejsce narodzin Chrystusa. W rogach izby ustawiono snopy zboża starając się już w czasie żniw przygotować snopy z czterech zbóż zebrane z ostatnich kłosów w polu, wierząc, że w tych właśnie kłosach mieści się cały urodzaj.
Na stole pod obrusem rozścielano siano, co w czasach pogańskiego słowiaństwa było ofiarą dla bożka Zamiennika, a w epoce chrześcijańskie jest przypomnieniem miejsca narodzenia Chrystusa i siana w żłobku.
Niektórzy kiedy wilię jeść mają, na stole słomę rozpościerają, a na onę słomę obrus kładą i potym oną słomą drzewa sadowe wiążą. Drudzy to też w zwyczaju mają, że w wilię w donicach po kąciech mak to tam, to sam rzucają…
ks. Galicjiusz
Stół nakrywano zawsze śnieżnobiałym obrusem i przystrajano gałązkami świerku.
Do wieczerzy wigilijnej zasiadano, gdy pierwsza gwiazdka ukazała się na niebie.
W wiliję musiało być wszystko jedzenie na stole, tak aby podczas wieczerzy nikt nie potrzebował od stołu odchodzić przed ukończeniem tejże. Trzymano się tego, ponieważ mniemano, że kto w wiliję od stołu odejdzie przed zakończeniem wieczerzy, ten umrze i drugiej wieczerzy wigilijnej nie doczeka
Nie tylko ten, ale wiele innych obrzędów i wierzeń wigilijnych związanych jest ze zdrowiem. I tak wierzono, że kto w wigilię kichnie, ten zdrów będzie przez cały rok. Myto się dokładnie przed wigilijną wieczerzą, aby zabezpieczyć się od „bolaków” (wrzodów), a wodę, w której się myto, wynoszono poza granice domu. Po porannej modlitwie pocierano sobie zęby czosnkiem wierząc, że przez cały rok nie będą bolały. Wiele potraw gotowano z rzepy, sadząc że jedzona w wigilię rzepa uchroni jedzących przez cały rok przed bólem zębów. Jabłka jedzone przy wieczerzy wigilijnej miały zapobiegać bólowi gardła, a orzechy – bólowi zębów. Pod stół kładziono coś żelaznego – siekierę, sierp, a czasami nawet pług i opierano na tym nogi, ażeby:
nogi twarde jak żelazo mieli i nie kaleczyli ich sobie na cierniach
E. Janota: „Lud i jego zwyczaje”
Wierzono, że nieposzanowanie tego świętego wieczoru sprowadzić może wszelkie nieszczęścia: stąd też odnoszą się do wigilii różnego rodzaju zakazy pracy, ściśle niegdyś przestrzegane. I tak, np. po zachodzie słońca nie należy spełniać żadnych robót, gdyż na przykład motanie nici może sprowadzić do wsi wilki, trzęsienie czegoś spowoduje, że wszystko co się w przyszłym roku urodzi „tak trząść się będzie”. Rąbanie spowoduje, że nowo narodzone cielę bądź prosię urodzi się „przeciętne”, a skręcanie np. bicza lub wełny sprawi, że urodzi się stworzenie „pokręcone”. Nie wolno było w tym dniu młócić, gdyż w zimie każde stworzenie nosi w sobie potomka, który mógłby przez to przyjść na świat bez nogi, bez ogona lub bez ucha. Nie wolno było prząść ani prać, szczególnie kobietom w ciąży, gdyż spowodowałoby to wydanie na świat dziecka ułomnego.
Do przędzenia i robót związanych z lnem odnosiło się mnóstwo specjalnych przepisów zabraniających tych robót, aby błąkającym się po świecie w ten wieczór duchom „nie zaprószyły się oczy”. Dlatego też gospodyni chowała pieczołowicie kołowrotki i wrzeciona, aby ich podczas świąt widać nie było, gdyż – jeśli,
nie da Boże dojrzy je ktoś w wieczór wigilijny, to w lecie zamieni się we „wjaracjanicę” i w lesie straszyć będzie.
W wigilię Bożego Narodzenia przed zmrokiem należało przynieść węgla, wody, drzewa na całe święta, gdyż – jak wierzono – kto coś wniesie po wieczerzy do domu, temu wszystko myszy zjedzą. Po wieczerzy wigilijnej nie należało już nic robić, nawet czyścić butów. Dlatego wszyscy też starali się w wigilię wrócić wcześniej do domu, żeby całe gospodarstwo uprzątnąć, bydło nakarmić i nie spóźnić się na wieczerzę, a dzień cały starano się spędzić w spokoju i wesoło, gdyż wróżyło to szczęście i pomyślność w przyszłym roku.